30 kwietnia

Podsumowanie kwietnia! Co pająki robią w domu, studia online, wielki powrót, fejm, ksionżki i filmy


Kwiecień, myślę, dla nas wszystkich był dziwnym miesiącem. Duszenie się we własnych domach, kiedy na dworze coraz piękniejsze słońce, wysiadywanie na balkonie, maseczki, przez które parują okulary, nauczanie zdalne... Dni zlewają się, nie wiesz, jaka godzina kończy się, a jaka zaczyna... I nawet nie można zniknąć w dali, gdzieś na wrzosowisku. Czas epidemii dla mnie osobiście miał wiele zalet - jedną z nich jest powrót do piania bloga i czytania. Odkrywam na nowo, że lubię to robić, że mogę to robić, że mam sporo pomysłów i myśli, którymi chcę się z Wami dzielić. Wydobywam z siebie nowe pokłady twórczego zapału i entuzjazmu, a nawet coraz wyraźniej kształtuję swój gust, znajdując nowe kulturalne nisze. 

Prywata i studia

Oddając się relaksowi i zainteresowaniom, na potęgę nie ogarniam studiów. Mylą mi się albo gubią maile od wykładowców, zapominam o konfach - zresztą, co przedmiot, to inna platforma: Google Classroom, Microsoft Teams, Zoom, Moodle... Robienie masowo notatek, czytanie artykułów, których normalnie by się nie czytało, konfy, na których przysypia się niemal tak samo, jak na zajęciach na żywo... Morfologia historyczna, której zdanie widzę w bardzo ciemnych barwach, a podręcznik dostępny online mało pomaga... Ja już chcę wracać do naszego pięknego, UŚ-owego biurowca bez powietrza i sensownego jedzenia! 

W kwietniu odkryłam miłość do puzzli - kupiłam najbardziej obciachowe, jakie znalazłam (i najtańsze) - cukierkowa Wenecja! Różowe rzeki, lukrowane kamienice, kremowe motorówki i latające babeczki działają na mnie relaksująco. Potem planuję zakup kociego Nowego Jorku... Siostra mną pogardza.

Odkryłam też, że mój kot bardzo lubi rozwalać i kłaść się na moich wspaniałych puzzlach (co z pewnością wydłuża czas układania), po czym robi takie słodkie oczka, że go jeszcze za to przytulam. Dziwnie za to reaguje na próby spacerów, raz z zainteresowaniem wącha trawę, po czym w przestrachu ucieka od poruszonej jego własnym ciałkiem gałęzi.

Nigdy nie piłam tyle kawy (właściwie to mleka z dodatkiem kawy. Moja siostra gardzi mną jeszcze bardziej). Tak to jest - nie wiadomo, co robić, to się je albo pije. 

Blogoszał

Od marca dużo się na Balladach podziało. Zmienił się wygląd bloga, uaktywniłam się na sołszial mediach, założyłam Instagrama (klikajcie!), który nieoczekiwanie daje mi mnóstwo frajdy, choć połyka mi też trochę dnia. (w ogóle - czy tylko ja jestem medialnym i promocyjnym leniem i nieukiem? Za Chiny nie umiem porządnie wypromować ani bloga, ani fanpage'a, ani profilu na insta xD Jak to się kurczę robi, żeby nie spędzać w internetach połowy dnia?! Jeśli macie jakieś przemyślenia na ten temat, to podzielcie się!) Zaczęłam myśleć na poważnie o rozwoju tego miejsca. Zainteresowałam się żywiej blogosferą i tym, w jakim kierunku zmierza teraz książkowy światek.  Po raz setny zaktualizowałam zakładkę Ballady i ja (jeśli jesteście ciekawi moich gustów, to tam znajdziecie moich książkowych, filmowych i muzycznych ulubieńców). Kupiłam nawet książki, czego nie robiłam od dawna (#biednystudent)... Mam chyba z dziesięć postów roboczych, które czekają na napisanie. Słowem - wsiąkłam! Trzymajcie kciuki, żeby mój zapał nie osłabł, bo jestem jednym z tych typów o leniwej naturze, którym szybko się nudzi.

W tym miesiącu na Balladach Bezludnych pojawiło się kilka recenzji, w tym jedna filmowa (chyba moja pierwsza!), i jeden post pogadankowy, który napisał się sam: o kobietach w kulturze i krytyce feministycznej; postulat, by w kulturze było więcej kobiet, a zwłaszcza kobiecych relacji! Serdecznie Was zapraszam do czytania oraz dzielenia się wrażeniami i poleceniami. ♥ Dzięki Waszym rekomendacjom poznaję wspaniałe dzieła!

Niech sobie tak powoli to miejsce rośnie. Mam nadzieję, że znajdujecie na Balladach choć trochę inspiracji, że pojawiają się tu treści bliskie Waszym serduchom i umysłom! Zrobiło się jakoś łzawo... Idziemy dalej! 

Książki

Serio, jak na moje czytanie pięć książek to jest super wynik... Nawet jeśli są to takie nie za grube pozycje. Jeśli miałabym ułożyć je według oceny (od najwyżej), wyglądałoby to tak:
  1. Zgiń, kochanie Ariany Harwicz. Jedną z dużych zalet kwietnia było odkrycie wydawnictwa Pauza! Zgiń, kochanie oraz Linia są wspaniałe, kobiece o kobietach, nieco niepokojące, pochłaniające. Nie mogłam się zdecydować, która z nich powinna zająć pierwsze miejsce, ale jednak książka Harwicz bardziej mnie poruszyła. Zapraszam do recenzji obu powieści.
  2. Linia Elisse Karlsson.
  3. Maria Antoniego Malczewskiego. Moja lektura na romantyzm, po opracowaniu okazało się, że jest całkiem ok. Obrazy zanikania, powieść ku śmierci, bohater bajroniczny, tajemnicze Maski... Samodzielna lektura jednak nie była dla mnie zbyt odkrywcza i inspirująca. Czasem pomoc w postaci opracowania jest niezbędna... 
  4. Dumanowski Wita Szostaka. Książka nieco nużąca, ale ciekawy pomysł. Tragiczna, jeśli chodzi o postaci kobiece.
  5. Normalni ludzie Sally Rooney. Tutaj mogę Was tylko odesłać do recenzji i przyznać, że miałam nadzieję na coś lepszego.
Pierwszy raz od miesięcy udało mi się zrecenzować większość przeczytanych w przeciągu miesiąca książek... Mamy tu dwie powieści polskie oraz argentyńską, szwedzką i irlandzką. Cieszy mnie to. Poza tym podczytywałam Inne światy, zbiór opowiadań polskich autorów na podstawie obrazów Różalskiego, ale chyba tego nie dokończę, szału nie ma.

Filmy

Zawsze oglądałam sporo filmów i jakoś paradoksalnie zapał zgasł mi trochę na kwarantannie. Mimo to obejrzałam więcej filmów niż statystyczny Polak w ciągu miesiąca, to na pewno. Było sporo kiepskich lub średnich filmów, o których wspominać nie będę (ok, może trochę - nie oglądajcie Dżungli z Harrym Potterem! I Planety singli 2), ale też kilka całkiem niezłych filmów. Tym razem - zero seriali. Ograniczam. Ok, to kłamstwo - obejrzałam po raz drugi całego Sherlocka z siostrą. I polecam of kors.
  • filmy Baumbacha - po obejrzeniu Frances Ha (odsyłam do recenzji) wkręciłam się w produkcje tego pana. Poszło - Historia małżeńska, Opowieści o rodzinie Mayerowitz, Walka żywiołów, Mistress America... Planuję napisać o nich szerzej. Tymczasem milczę. 
  • Czarownica 2 - to był miesiąc kontynuacji! Za ten film zabierałam się długo, aż w końcu totalnie się rozczarowałam. Powiedzieć, że fabuła jest mizerna, to nic nie powiedzieć. Nic tu się kupy nie trzyma. Dziury fabularne i absurdy, że się płakać chce. Widz potraktowany jak idiota, co tu dużo mówić. 
  • Kraina lodu 2 - miała dobre momenty, zwłaszcza komediowe. Piosenki Kristoffa i Olafa podbiły moje serce! Za to taka jakaś dziwna fabuła... No i Elsa z tym rozwianym włosem, ech... 
  • Zabójczy Jacques - ciekawa francuska komedia, groteskowa, absurdalna i przez to wspaniała! Opowiada o facecie, który ledwo wiąże koniec z końcem i postanawia przyjąć propozycję zabicia czyjejś żony. Parodia gangsterskiego światka - cudo! 
  • Birdman (2104) - dziwny, ale w dobrym sensie. Nie wchodzi w utarte konwencje, zaskakuje, trochę pozostawia w takim wrażeniu oniemienia (w stylu: co tu się właśnie podziało, bo zgubiłam mózg). 

Taki był mój kwiecień! Jak Wam upłynął ten miesiąc? Macie do polecenia jakieś książki, filmy? Co robicie na kwarantannie? Układacie puzzle czy inaczej zajmujecie czas?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Ballady bezludne , Blogger