20 marca

Poszukiwania Sensu i Zasady. "Podróż ludzi Księgi" Tokarczuk


XVIII wiek. Francja. Kurtyzana Weronika stawia się na wezwanie swojego kochanka i narzeczonego, by razem z nim uciec z Paryża i wziąć potajemny ślub. Okazuje się, że nie tylko ona oczekuje kawalera d'Albiego, ale również dwóch wysoko postawionych mężczyzn - Markiz i pan de Berle, z którymi kawaler miał wyruszyć w podróż w poszukiwaniu Księgi. Nic nie dzieje się z początkowymi zamiarami żadnego z nich. W nieoczekiwanym składzie - z kobietą, niemym woźnicą Gauchem i jego żółtym psem - wyruszają w stronę Pirenejów, gdzie ponoć ukryta jest Księga. Czym jest? Nadzieją ludzkości, wiecznym porządkiem, świętą zasadą, zbiorem praw? Czy uda się ją odnaleźć i z jej pomocą zbudować nowy ład - albo chociaż zrozumieć i opisać ten już panujący?

Dawno żaden autor nie zainteresował mnie na tyle, bym sięgnęła po kolejne jego dzieła. Po lekturze Biegunów i gdy dowiedziałam się, że Tokarczuk dostała Nobla, było inaczej. Coś urzekło mnie w prozie naszej rodzimej pisarki, coś kazało się zatrzymać i zastanowić. Lubię dzieła nieco inne, czasem dziwne, nowe, odkrywcze, których autor nie idzie wydeptanymi szlakami, ale szuka w słowach czegoś swojego. Może jestem w takim wieku, może mam taki typ osobowości, a może po prostu znudziłam się romansami... Grunt, że czasem znajduje Takie Książki. Do Takich na pewno należeli Bieguni. Lecz niestety Podróż ludzi Księgi, kontynuacja mojej przygody z Tokarczuk a zarazem jej debiut powieściowy, już nie.

Trudno zebrać mi myśli i napisać o tej powieści coś sensownego. Łapię się na tym, że zaczynam pisać o Biegunach lub co zdanie porównuję do nich Podróż..., więc kasuję całe zdania i akapity i piszę od nowa (tekst powstaje już z miesiąc - jedyny plus jest taki, że wrażenie i treść się przesiały i odleżały w moim umyśle, straciły na świeżości, ale się poukładały). Wszystko tu jest słabsze niż w Biegunach. Oczywiście pewne tendencje, myśli i chwyty narracyjne już tu raczkują, widać to samo zainteresowanie ciałem i wiekiem XVIII. Podobne bezpośrednie filozoficzne rozważania, co prawda niebanalne, ale jednak kierujące (może niepotrzebnie) naszą lekturą. Inaczej jednak się tę książkę czyta - tutaj mamy do czynienia z powieścią z krwi i kości, Tokarczuk opowiada nam konkretną historię, z fabułą i bohaterami, w przeciwieństwie do fragmentarycznej, poszatkowanej konstrukcji Biegunów.

Chciałabym tylko zaznaczyć, że nie padnie tu za bardzo nic konkretnego. Trochę porozmyślam o tym i owym, doczepię się kilku wątków. A moją opinię zmieszczę w jednym zdaniu, o teraz: Ok na tle literatury polskiej ogólnie, ale szału nie ma, Bieguni lepsi. (od teraz koniec z porównywaniem. Możecie odetchnąć)

Tokarczuk jest, jak wiemy, zdeklarowaną feministką, może więc dziwić, że wśród znaczących bohaterów powieści pojawia się tylko jedna kobieta - i to jaka! Weronika jest całkiem uzależniona od mężczyzn, jak mogłoby się wydawać. Wręcz upokarzająco przez nich sterowana, jej praca to sprawianie im przyjemności, a jej ukochany prawdopodobnie jedynie wykorzystuje jej miłość, by zagrać na nosie paryskiej śmietance towarzyskiej. Z drugiej strony - sama się (ekhm) utrzymuje, ma własne mieszkanie... Lecz zostawia to wszystko. Mówi, że dla miłości - twierdzi wręcz, że na tym polega jej praca, na kochaniu każdego klienta. Niesamowita kobieta żyjąca nieodwzajemnioną, wzgardzaną miłością. Do tego żyje w świecie snów, ma ogromną wrażliwość - wyolbrzymioną jeszcze w porównaniu z ograniczonym umysłem i interesem światem mężczyzn. Weronika myśli innymi kategoriami, swoim odczuwaniem, celem jej wędrówki nie jest ratowanie świata, może nawet nie ma celu. Po prostu idzie, pchana miłością.

Weronika jest zdecydowanie najciekawszą, najprawdziwszą kreacją Podróży ludzi Księgi. Dla mnie - irytującą. Ale może niepotrzebnie - to kobieta, która wbrew wszystkiemu nie próbuje dostosowywać się do świata mężczyzn. Jednak boli to, że żyje w ich cieniu, choć zdecydowanie zasługiwałaby na więcej. Trudno mi ją słusznie ocenić.

Do postaci niedocenianych przez świat, żyjących na marginesie, niezauważanych należy także Gauch - już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się, że jego historia nie ma znaczenia. W dziejach zapisują się wygrani. Niemówiący sierota i kurtyzana nikogo nie obchodzą. A może to właśnie oni potrafią zajść najdalej..? Może ich życia są równie ważne, co wykształconych mężczyzn?

Nie oceniam tej książki pod kątem moralności i wartości etycznych - bo to się mija z celem. Tokarczuk nie buduje swojej historii na ogólnie przyjętych zasadach przyzwoitości - albo ich nie komentuje, albo wręcz obala. Zdrada nie jest nawet tak nazwana. Między wierszami padają inne pytania - czy człowiek jest w stanie uwolnić się z przywiązania do drugiego człowieka, ze swoich emocji, aby osiągnąć Wyższy Cel? Czy w ogóle warto ganiać za ideą? Co w nas jest wartościowego i prawdziwego?

Historia nie jest zachwycająca, nic mnie w tej powieści szczególnie nie porwało. O tym, co mnie podczas lektury zastanowiło, napisałam. Po miesiącu zostały mi w głowie tylko urywki fabuły, strzępki wrażeń. Jeśli więc zamierzacie rozpocząć swoją przygodę z prozą Tokarczuk, tę książkę możecie z czystym sumieniem sobie odpuścić. Ja na pewno jeszcze tej przygody nie skończyłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Ballady bezludne , Blogger